czwartek, 28 listopada 2013

Słodka kasza gryczana

Kakaowo- cynamonowa kasza gryczana z karmelizowanymi jabłkami i suszonymi morelami



Ostatnio pomyślałam, a może tak kaszę na słodko? Oprócz kaszy jaglanej nie jadłam żadnej innej ze słodkimi dodatkami. Byłam ciekawa, jak to może smakować. Kaszę gryczaną bardzo lubię, jest to jedna z moich ulubionych kasz, więc oczekiwałam raczej sukcesu, a nie porażki: )
Kasza gryczana na słodko jest bardzo smaczna! Nie kłóci się ze słodyczą, a świetnie z nią współpracuje. Smak jest inny, specyficzny, ale warty spróbowania. Ja spróbowałam i nie zawiodłam się: )

Kakaowo- cynamonowa kasza gryczana z karmelizowanymi jabłkami i suszonymi morelami
2 porcje

składniki na kaszę:

- 100 g kaszy gryczanej- pół szklanki
- 1.5 szklanki wody- 375 ml
- 1 laska cynamonu
- 1 łyżka masła
- szczypta soli

Wodę zagotować razem z solą i cynamonem. Do gotującej się wody wsypać kaszę gryczaną i dodać masło. Gotować na małym ogniu pod przykryciem tylko do czasu, aż kasza wchłonie wodę- ok 7- 10 minut. Po tym czasie garnek z kaszą zdjąć z ognia, zawinąć w gruby koc i odstawić do ciepłego miejsca na 20- 30 minut, aby kasza w spokoju doszła.

pozostałe składniki:
- 2 duże jabłka <ja użyłam 5- 6 malutkich>
- 2 łyżki cukru trzcinowego
- 2 łyżeczki syropu klonowego
- 40 g masła
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 2 duże łyżki musu dyniowo- jabłkowego
- 2 łyżeczki kakao
- 40 ml gorącej wody
- 40 g suszonych moreli

Jabłka obrać i wykroić z nich wykrawaczką do ziemniaczków/ melonów małe kulki.
Na patelni roztopić masło, cukier i syrop klonowy, dodać jabłka i cynamon i smażyć aż jabłka będą miękkie, ale nierozleciałe.
Ugotowaną kaszę postawić ponownie na ogień. Dodać do niej mus i wymieszane kakao z gorącą wodą. Gotować przez chwilę, następnie dodać jabłka z karmelem i wymieszać.
Kaszę przełożyć na talerze, posypać pokrojonymi w plasterki morelami i miętą.
Smacznego!











wtorek, 26 listopada 2013

Najlepsze i najgrubsze peanut butter- jelly pancakes

Amerykańskie placki z masłem orzechowym i dżemem truskwkowym



Uwielbiam te amerykańskie kanapki, w których łączy się masło orzechowe i dżem, najczęściej truskawkowy. Samo masło orzechowe na kromce  jest dla mnie za bardzo zapychające i mulące, więc dżem w tym wypadku jest niezbędny. Kiedy już zrobię sobie jedną taką kanapkę, nie ma siły, żebym nie zrobiła jeszcze jednej. Jestem potem maksymalnie wypchana, ale jaka szczęśliwa; D
Postanowiłam połączyć te dwa składniki w plackach, tworząc śniadanie na miarę jednego z moich ulubionych. Placki są bardzo sycące, ja mówiąc szczerze jadłam je prze cały poranek, odgrzewając je, bo na samo śniadanie nie potrafiłam zjeść wszystkich. Nie mniej z czasem zjadłam, musiałam, były takie dobre. Koniecznie trzeba je podawać z dżemem, bo tak, jak kanapka z masłem orzechowym, tak te placki bez niego nie istnieją: )

Placki z masłem orzechowym i dżemem truskawkowym
6 grubych placków lub ok 14< a nawet więcej> w normalnym rozmiarze

składniki:
- 240 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/4 szklanki masła orzechowego- dałam dwie duże łyżki
- 1 łyżeczka soli- proponuję dać mniej, jeśli masło orzechowe jest solone- mniej więcej 1/2 łyżeczki
- 1 łyżka cukru
- 1 jajko
- 300 g maślanki- 1 i 1/4 szklanki
- masło orzechowe i konfitura truskawkowa z cynamonem do podania

Do miski przesiać mąkę i dodać wszystkie sypie składniki. Wymieszać i odstawić.
W osobnej misce połączyć za pomocą trzepaczki lub miksera jajko, maślankę i masło orzechowe, aż ich konsystencja będzie gładka. Do mokrych składników dodać suche i wymieszać tylko do czasu połączenia się składników. 
Placki smażyć na rozgrzanej patelni z małą ilością tłuszczu z obydwu stron do zarumienienia i ścięcia się w środku. Placki są grube, więc ogień nie powinien być zbyt duży. W innym przypadku wierzch placków będzie przypalony a środek jeszcze surowy.
Gotowe placki przekładać masłem orzechowym i dżemem truskawkowym. Można obsypać cukrem pudrem.
Smacznego!









źródło przepisu: klik klik

niedziela, 24 listopada 2013

Czas na buraki i kakao!

Czekoladowe ciasto z burakami



Ja też musiałam spróbować tego ciasta. Od kiedy Whiness zaserwowała mi ciasto fasolowe, które nawiasem mówiąc muszę powtórzyć, to mam teraz ochotę na ciasta z wszelkimi warzywami.
Tym razem padło na buraki. Oczywiście we wspólnym gronie. Były wspólne piątki, teraz będą wspólne weekendy, bo plany i rozkłady dnia trochę się pokomplikowały i trzeba nico pozmieniać tradycję; D
Ale fakt faktem upiekłyśmy razem z Whiness to burakowe ciacho. Ja w wersji pełnowymiarowej, Whiness- w jednoporcjowej.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Buraki bardzo lubię, więc podejrzewałam, że będzie mi smakować. Nie sądziłam jednak, ze będzie aż takie dobre. Buraki nadają mu świetnej mokrej konsystencji, którą ja osobiście uwielbiam w ciastach. Poza tym właściwie ich nie czuć, więc można je skrzętnie przemycić w cieście, mając pewność, ze nikt się nie zorientuję. U mnie w domu padło stwierdzenie "Smakuje, jak murzynek, ale jest bardziej mokre- lepsze". Dodałabym jeszcze, że jest mniej słodkie.
Ciasto idealnie odkształca się w przeróżnych formach, więc, jeśli macie jakieś w różnych kształtach- użyjcie ich, ciasto zyska jeszcze piękniejszy wygląd; )

Czekoladowe ciasto z burakami
forma róża- mniej więcej forma na babkę o średnicy 20- 22 cm

składniki:
- 350 g ugotowanych buraków- u mnie jeden bardzo duży
- 160 g mąki pszennej
- 80 g mąki żytniej
- 50 g kakao
- 2 jajka
- 200 ml oleju rzepakowego
- 70 ml mleka
- 100 g cukru pudru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1/4 łyżeczki kardamonu
- 1/8 łyżeczki gałki muszkatołowej 
- szczypta mielonej soli morskiej

Piekarnik nastawić do 175 stopni< granie góra- dół>
Buraki obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Mąki przesiać razem z kakao, proszkiem do pieczenia, sodą, przyprawami i cukrem do miski. Wymieszać dokładnie i odstawić
Olej, jajka i mleko umieścić w osobnej misce. Wszystko dokładnie zmiksować do uzyskania jednolitej, lekko gęstej konsystencji. Pod koniec miksowania dodać ekstrakt waniliowy i nadal miksować. 
Suche składniki wsypać do mokrych i dodać starte buraki. Wymieszać do połączenia się wszystkich składników. 
Masę przelać do przygotowanej wcześniej formy do pieczenia- u mnie była sylikonowa, więc nie musiałam jej niczym natłuszczać.
Formę wsadzić do nagrzanego piekarnika i piec ciasto ok 60- 70 minut. Patyczek wbity w środek ciasta może być lekko brudny, ale nie mokry. Ja piekłam 70 minut.
Gotowe ciasto wyjąć z piekarnika i odstawić do wystudzenia. Następnie wyjąć z formy i kiedy będzie zupełnie zimne posypać cukrem pudrem.
Moja mama mówi, że na drugi dzień jest jeszcze lepsze; )
Smacznego!














czwartek, 21 listopada 2013

Risotto i buraki? Jak najbardziej.

Risotto buraczane z limandą i nerkowcami




Śmiało mogę powiedzieć, że jedno z moich ulubionych, które do tej pory miałam okazję spróbować. Zakochałam się w tym risotto, najpierw przez kolor, później przez smak. Właściwie od początku wiedziałam, że będzie mi smakować, buraki bardzo polubiłam na nowo. Na nowo. bo kiedyś ich nie znosiłam; D Teraz absolutnie mi nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie są jednymi z moich ulubionych warzyw. Co dziwne, do tej pory ani razu nie pojawiły się na blogu, muszę to zmienić; D
Nie sądziłam jednak, że to risotto będzie mi smakować na tyle, że pokuszę się o stwierdzenie "jedno z ulubionych", a tak właśnie jest.
Aromatyczne, o pięknym kolorze z chrupiącym akcentem w postaci cudownych nerkowców i świeżą delikatną rybą. Coś absolutnie w moim guście.

Risotto buraczane z limandą i nerkowcami
2 porcje

składniki:

- 110 g ryżu arborio
- 500 ml bulionu drobiowego
- 125 ml białego wina
- 2 buraki-ważące ok 260 g przed ugotowaniem
- 150 g filetów z limandy lub innej delikatnej białej ryby, np dorsza
- 2 łyżki octu balsamicznego
- 1 cebula
- 1 ząbek czosnku
- garść nerkowców
- 1 łyżka oliwy+ do smażenia
- sok z połowy cytryny
- sól, pieprz
- parę gałązek tymianku i plasterków cytryny do dekoracji

Do garnka wlać wodę i wrzucić buraki, gotować na wolnym ogniu, aż zmiękną- ok 1.5 godziny. Ugotowane buraki ostudzić, obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Rybę pokroić na mniejsze kawałki. Wysmarować oliwą połączoną z sokiem z cytryny. Przyprawić solą i pieprzem i wstawić do lodówki na minimum pół godziny.
Cebulę i czosnek pokroić w drobną kostkę. W garnku lub głębszej patelni rozgrzać oliwę. Wrzucić cebulę i smażyć do zeszklenia. Dodać czosnek, ryż i smażyć jeszcze przez 2 minuty. Do całości dodać wino oraz ocet balsamiczny i zmniejszyć ogień. Gotować ryż dopóki cały płyn się wchłonie. Następnie dolewać partiami bulion drobiowy- najlepiej po ok 125 ml, za każdym razem czekając aż ryż całkowicie wchłonie partię płynu.
Kiedy zostanie ostatnia porcja płynu, razem z nią dodać starte buraki. Gotować aż risotto będzie miało kremową konsystencję i płyn zostanie wchłonięty. Na samym końcu doprawić solą i pieprzem.

Kiedy risotto się gotuję rozgrzać patelnię grillową i delikatnie ugrillować rybę, smażąc ją z każdej strony dosyć krótko- filety z limandy są dosyć cienkie i nie wymagają długiej obróbki termicznej.
Na innej suchej patelni podprażyć nerkowce.

Do talerzy nałożyć porcję risotto, na nią położyć rybę. Udekorować tymiankiem i plasterkami cytryny oraz posypać nerkowcami.
Smacznego!











Dostałam nominację od Salvadora Dali do Liebster Blog Award. Bardzo dziękuję i odpowiadam na pytania: )
1. Ulubiony bohater z książki z lat dzieciństwa? Dlaczego?
Hmm nie wiem czy można go nazwać bohaterem, ale zdecydowanie Włóczykij albo Mała Mi z Muminków. Dlaczego? Sama nie wiem, po prostu ich uwielbiałam: )
2. Wiesz, że na obiad ma pojawić się twój dyrektor: szkolny, z pracy.. Co podasz?
Postaram się wymyślić coś nietuzinkowego, ale nieprzesadzonego.
3. Trzy myśli, które pojawiają się w Twojej głowie podczas zasypiania?
"Ale jestem zmęczona...", "O której właściwie muszę wstać?", "Podlej kwiatki!"( bardzo często o tym zapominam; D)4. Najczęstsza czynność jaką wykonujesz na laptopie/komputerze?
Przeglądanie blogów kulinarnych, pinteresta, foodgawkera i oglądanie filmów
.5. Miejsce wymarzonych wakacji?
Chciałbym pojechać do wielu miejsc, więc nie potrafię się zdecydować. Wiem jedynie, że poza kulturą i sztuką chciałabym zwiedzić różne miejsca szlakiem restauracji czy po prostu domów prywatnych, w których jest lokalne jedzenie, tak, abym mogła go poznać i skosztować.
6. Książka, czy film? Dlaczego?
Ciężko wybrać, bo bardzo lubię to i to. Wybiorę książkę, jeśli wiem, że na jej podstawie powstał film. Wybiorę film, jeśli powstał w głowie reżysera.
7. Najczęstsze słowo, które wypowiadasz do członków rodziny?
"Mamo..."; D
8. Ideał Ciebie to?
Nie ma takiego. Każdy ma wady, nawet nieświadomie.
9. W myśl zasady: kieruj się rozsądkiem, co zrobisz, kiedy: wyleje ci się na dywan czerwona plama z wina, które nalewałaś właśnie nadchodzącym gościom? W pokoju stoją tylko krzesła, stół i wazon z kwiatkiem, oraz 3 meble, których sama nie przesuniesz.
Powiem, że był tak silny wiatr, kiedy otworzyłam okno, żeby przewietrzyć pokój, że butelka z winem, stojąca na stole sama się przewróciła
.10. Masz aktualnie 45 lat, jaką się widzisz?
Jako spełnioną osobę w średnim wieku, która robi to, co lubi i w wolnym czasie oddaje się przyjemnościom wraz se swoimi przyjaciółmi.
11. Pies, czy kot? Dlaczego?
Kot. Powód jest dosyć prosty. Uwielbiam ich indywidualizm i ten wyniosły wzrok mówiący "Proszę Cię, doskonale wiesz, kto tu rządzi"

wtorek, 19 listopada 2013

Recenzja restauracji A Dong i wspólny weekend

Ależ to był długi weekend!
Kiedy zdecydowałyśmy się spotkać, nie mogłam się doczekać tego dnia, kiedy będę mogła ją odebrać z dworca i oprowadzić po mieście, które jest bliskie mnie samej- po Katowicach.
W końcu, po setkach słów, wspólnym gotowaniu i okresie wyczekiwania, znalazłyśmy czas, żeby się spotkać.

W sobotę odwiedziłyśmy razem z Whiness jedną z moich ulubionych katowickich restauracji- Złoty Osioł. Jedzenie w nim moim skromnym zdaniem jest bardzo dobre, porcje są naprawdę duże i można się z całą pewnością najeść. Pokazałam Whiness również trochę inne oblicze Katowic, oprowadzając ją po jednym z najbardziej charakterystycznych osiedli w Polsce- Nikiszowiec. Miejsce klimatyczne, surowe i owiane ciekawą historią. Pośród mroźnego powietrza i czerwonej cegły mogłyśmy spokojnie rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać.
Ten dzień uwieńczyłyśmy cudownie pachnącymi, ciepłymi i cynamonowo- czekoladowymi bułeczkami z Cinnabon, które były chyba najbardziej odpowiednim zakończeniem tego długiego dnia.









Nie mogło obyć się bez fantastycznych śniadań Whiness, których byłam niesamowicie ciekawa. Oczywiście ani trochę się nie zawiodłam, wszystko, co mi zaserwowała było pyszne- więcej na ich temat u niej samej na blogu.

Miałyśmy okazję spotkać się również w o wiele większym gronie, co prawda samych kobiet, ale wszystkich z ogromną pasją gotowania. Oprócz Karoliny, z którą widziałam się już wcześniej, poznałam Anetę, Magdę i Darię z blogów, które na pewno znacie. Co prawda spotkanie nie było bardzo długie, ale coś mi się wydaję, że absolutnie nie było ostatnie.















Wczoraj natomiast miałyśmy przyjemność odwiedzenia jednej z azjatyckich restauracji w Katowicach w ramach akcji zorganizowanej przez portal urodaizdrowie.pl, aby skosztować i ocenić jedzenie, które ma w karcie restauracja A Dong.
Dzień zakończyłyśmy cudownymi Starbucksowymi kawami, które nie dość, że wyglądają naprawdę zachęcająco, są również naprawdę dobre.





Co do samej restauracji. Jej lokalizacja jest bardzo dogodna z tego względu, że A Dong znajduję w ścisłym centrum, bardzo blisko dworca i autobusowego i pks i pkp na ulicy Matejki 3.

Kiedy weszłyśmy do środka
przywitał nas bardzo azjatycki klimat- czerwony kolor ścian i krzeseł, azjatyckie materiały, kształty, lampy, wachlarze- słowem dużo Azji w jednym miejscu. Może czasem było jej za dużo, jednak, ogólnie rzecz biorąc czułam się tam dobrze, nie chciałam od razu uciekać.
Obsługiwała nas pani, której korzenie niewątpliwie sięgają Azji, co bardziej potęgowało klimat miejsca, w którym się znajdowałam.








Na sam początek zamówiłyśmy zupę krewetkową po tajsku i pierożki Hacao.

Zupa jest dosyć zdradliwa, ponieważ na samym początku wydaje nam się, że jest słodko- kwaśna. Po chwili jednak czujemy w gardle rozpierający ostry smak. Zupa jest faktycznie dosyć ostra, co w menu jest podkreślone. Jednak ja, jako smakosz ostrych dań byłam bardzo zadowolona, ponieważ zupa bardzo mi smakowała. Była niezwykle aromatyczna, krewetki były chrupiące i wszystko pasowało do siebie bardzo dobrze.
Jeśli o pierożki natomiast chodzi były kompletnym przeciwieństwem smakowym do zupy. Ich delikatność mnie zadziwiła. Do końca nie wiedziałyśmy, co jest w środku, jednak bardzo dobrze wyczuwalny jest smak ryby i krewetek. Ciasto pierogowe jest dosyć osobliwe- elastyczne, o bardzo jasnym kolorze, delikatne- co pozwoliło podkreślić aromatyczny farsz.








Kolejnymi daniami, jakie miałyśmy okazję zamówić był kurczak pięciu smaków i ośmiornica po wietnamsku, jako dodatki wybrałyśmy kiełki sojowe i biały ryż. Bardzo pozytywnie zaskoczyło nas podanie tych dań. Każdy składnik był w osobnej miseczce, które układały się w jedną dużą tacę z jedzeniem- wyglądało to bardzo przyjemnie, każdy mógł sobie nałożyć to, co chciał i ile chciał. Porcje były duże, z tego, co my zamówiłyśmy dwie osoby spokojnie się najedzą- my wręcz nie potrafiłyśmy wszystkiego zjeść.
Kurczak bardzo mi smakował, mięso było dobrze wysmażone, soczyste w aromatycznej marynacie z wyczuwalnym i pachnącym curry. Ja osobiście bardzo lubię kurczaka w różnych odsłonach, więc nie byłam zawiedziona wyborem akurat tego dania.
Co do ośmiorniczek- zostały podane w cieście. Ciasta było dosyć sporo, więc ośmiornice trochę w nim zginęły. Poza tym były twardawe i gumowate.
Kiełki sojowe również mi smakowały. Były dobrze przyprawione, jędrne i chrupiące, co stanowiło miły kontrast dla kurczaka. Ryż natomiast był nieco posklejany i trochę rozgotowany.



Ogólnie rzecz biorąc wyszłam najedzona i zadowolona. Myślę, że wróciłabym do tej restauracji ponownie, żeby spróbować innych dań, które kusiły mnie w menu, a których nie zamówiłam z bardzo prostej przyczyny- nie dałabym rady ich już zjeść.

Mam nadzieję, że takich pracowitych a jednocześnie relaksujących weekendów będzie w moim życiu więcej: )

Autorką wszystkich zdjęć jest Whiness

niedziela, 17 listopada 2013

Odwrócone, bananowe, pyszne.

Odwrócony chlebek bananowy



Chlebki bananowe to już chyba klasyka gatunku; ) Ja bardzo rzadko jem banany, właściwie w ogóle, ale temu wypiekowi nie sposób odmówić. Nie znam osoby, której nie smakowałby chlebek bananowy. Każdy uwielbia, a przynajmniej lubi: )
Ja zaliczam się oczywiście do tych, którzy pomimo rzadkiego spożywania bananów ciasto to uwielbiają. Jest słodkie, baardzoo bananowe, miękkie, niesamowicie puszyste. Ale, ale...najlepszy jest dół, a właściwie góra tego cuda. Tak, te banany w słodkim karmelowym nadzieniu. Tak, to jest w tym cieście najlepsze. I mimo że cukier nie rozpuszcza się całkowicie, absolutnie to nie przeszkadza, bo wierzch jest po prostu najlepszy. Koniec kropka; D
Dla fanów bananów, szczerze polecam, absolutnie się nie zawiedzie: )

No i jest. Przyjechała. O mało, co nie spóźniłam się odebrać Whiness z dworca. Ale zdążyłam- na szczęście.
Pośród pysznego jedzenia, mnóstwa słów i cynamonowo- czekoladowej rozpusty, nawet nie wiedziałam, kiedy tak szybko zleciał mi ten dzień. Było wyczerpująco, ale takie wyczerpanie mogłabym czuć codziennie; )

Odwrócony chlebek bananowy
keksówka silikonowa o średnicy 20x8 cm- ciasto rozrosło się również wszerz

składniki karmelowy spód<wierzch>:
- 110 g brązowego cukru
- 60 g masła
- 1- 2 banany< w zależności od wymiarów formy>

składniki na ciasto:
- 160 g mąki pszennej
- 80 g mąki pełnoziarnistej
- 110 g cukru
- 3 banany
- 80 g roztopionego masła
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 2 duże jajka
- 80 g jogurtu naturalnego
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- szczypta soli

Piekarnik nagrzać do 170 stopni <termoobieg>

Formę do pieczenia wyłożyć papierem do pieczenia. Na dnie rozsypać brązowy cukier i pokrojone w kostkę masło. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 10 min. Pokroić 1- 2 banany na plasterki. Po tym czasie wyjąć formę z piekarnika, łyżką wymieszać karmel i ułożyć na nim plasterki banana.
W czasie, kiedy "piecze" się karmel zrobić ciasto. 
Do miski przesiać obie mąki, proszek do pieczenia, sodę, cynamon, sól i cukier. Odstawić.
W osobnej misce wymieszać ze sobą masło, jajka i jogurt. Banany rozgnieść na papkę i dodać do mokrych składników. Wymieszać. Do mokrych składników dodać suche i wymieszać niedbale do połączenia. 
Gotowe ciasto przełożyć do keksówki i wstawić do nagrzanego piekarnika. Ciasto piec ok 1 godziny do tzw. suchego patyczka. Po tym czasie wyjąć z piekarnika i ostudzić ok 30 minut < u mnie tyle czasu nie przeszło; D> Ciasto delikatnie odwrócić, zdjąć keksówkę i papier do pieczenia.
Cudownie smakuje z lodami i bitą śmietaną.
Smacznego!











źródło przepisu: klik klik



ps. Potwierdzam w 100%, serniczki Whiness są pyszne!   


czwartek, 14 listopada 2013

Pomarańczowe śniadanie z manną

Kasza manna na soku pomarańczowym z musem jabłkowym i płatkami miodowymi



Sok pomarańczowy bardzo lubię i dosyć często piję. A co, gdyby tak zamiast mleka sok?
Przyznam, że kaszę mannę robiłam, jak dotąd tylko i wyłącznie na mleku, zawsze dobra, zawsze sprawdzona, zawsze najedzona; D Nie żałuję jednak, że tym razem wybrałam sok pomarańczowy, bo jego smak idealnie wpisał się w całość. Myślę, że z mlekiem nie byłoby już tak dobre; )
Wybrałam płatki miodowe z bardzo prostej przyczyny- po prostu je uwielbiam; D Bardzo dawno ich nie jadłam i, kiedy kupiłam je sobie po długiej przerwie, codziennie na śniadanie były płatki z mlekiem; D Przypomniało mi się dzieciństwo i noce u mojej cioci i kuzynów, gdzie nad ranem każdy dostawał miseczkę właśnie tych płatków: )
Śniadanie, a może deser? Wybierzcie sami. Dla mnie jednak ładnie podane śniadanie: )

Czekam na sobotę najbardziej niecierpliwie, jak tylko się da.

Kasza manna na soku pomarańczowym z musem jabłkowym i płatkami miodowymi
1 porcja

składniki:
- 250 ml<1 szklanka> soku pomarańczowego
- 2 płaskie łyżki kaszy manny
- 1 spore jabłko
- 1/8 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka miodu
- duża garść płatków miodowych

Do garnka nalać odrobinę wody, tak aby minimalnie przykrywała dno. Jabłko obrać i pokroić w kostkę, wrzucić do garnka i dodać cynamon. Dusić przez 5 minut pod przykrywką, a następnie zdjąć i smażyć do momentu aż jabłko będzie bardzo miękkie- łyżką niedbale rozgniatać kawałki, aby utworzyć mus z widocznymi kawałkami jabłka.
W tym samym czasie w osobnym garnku doprowadzić do wrzenia sok pomarańczowy razem z łyżeczką miodu. Kiedy sok będzie się gotować, zmniejszyć ogień i powoli wsypywać mannę, cały czas mieszając, żeby nie porobiły się grudki. Gotować do zgęstnienia- manna ma być gęsta, ale nie zbyt mocno, żeby łatwo dało się ją nakładać.
Do przygotowanego naczynka układać warstwami: mus- płatki- manna- płatki- mus- manna- płatki. 
Podawać od razu.
Smacznego!