Pierożki serowe z jabłkiem
Te ciasteczka pamiętam od zawsze. Na każdej rodzinnej imprezie musiały się pojawić. To był swego rodzaju imprezowy rytuał: pierożki mojej cioci. Dzisiaj coraz rzadziej się widzimy, więc i coraz rzadziej mam okazję skosztować tych pierożków od cioci. Na szczęście zdradziła mi niezawodny przepis, który zawsze się udaje i, któremu zawsze jestem wierna. Pamiętam, jak spytałam ciocię, czy nie lepiej użyć do tych ciasteczek masła zamiast margaryny- nie lubię jej używać w wypiekach. Powiedziała wtedy, że ona od zawsze robi te ciasteczka na margarynie, bo masło jest dla nich za tłuste. Stwierdziłam, okej, chcę mieć takie ciasteczka, jakie zawsze jadłam na imprezach, koniecznie z dużo ilością cukru pudru. Bo cukier puder jest tu bardzo ważny. Samego ciasta się nie słodzi, dlatego to cukier puder nadaje im słodyczy.
Te pierożki będą dla mnie zawsze miłym wspomnieniem dzieciństwa, kiedy to podkradałam ich mnóstwo ze stołu, brudząc sobie przy okazji wszystko cukrem pudrem.
Pierożki serowe z jabłkiem
ok 35- 40 sztuk- nie pamiętam dokładnie
składniki:
- 320 g mąki pszennej luksusowej
- 250 g twarogu półtłustego
- 250 g dobrej margaryny ogrzanej, ale nadal trochę twardej
- 1 żółtko
- 3 małe jabłka
- 2 łyżki cukru pudru+ 1/4 łyżeczki cynamonu do posypania
Twaróg pozagniatać widelcem, żeby stał się bardziej kremowy. Mąkę przesiać do miski, dodać margarynę i połączyć z mąką, tworząc kruszonkę. Następnie dodać twaróg i żółtko. Wszystko wymieszać i zagnieść do utworzenia delikatnego i puszystego ciasta.
Jabłka pokroić na półksiężyce o grubości ok 4 mm, jeśli użyjecie większych jabłek każdy półksiężyc należy przekroić na pół.
Nastawić piekarnik na 180 stopni- termoobieg.
Na omączonym blacie rozwałkować ciasto i wykrawać szklanką- u mnie po nutelli, koła. Na brzeg każdego okręgu dodać jabłko i zlepić delikatnie, jak pierogi, ciasto powinno się łatwo dać zlepiać.
Gotowe ciasteczka przekładać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i piec ok 10- 12 minut, aż staną się złociste.
Składniki na posypkę wymieszać ze sobą.
Kiedy ciasteczka są jeszcze ciepłe obsypać je cukrem pudrem, następnie powtórzyć czynność, jak już ostygną.
Smacznego!
ps. Jeszcze ciepłe ciasteczka są najlepsze na świecie!
A ja ich nigdy nie jadła, nie znałam aż do dzis:)
OdpowiedzUsuńCałuski! Tak u mnie babcia je nazywała ;)
OdpowiedzUsuńurocze są te ciasteczka! i to zdecydowanie moje smaki -ser i jabłka <3 praktycznie nieodłączna część każdego dnia, którą chętnie posmakowałabym w takich ciasteczkach :)
OdpowiedzUsuńTy wiesz, że ja ich nigdy nie jadłam:O
OdpowiedzUsuńAle wyglądają bosko:D
Lubię czytać o takich rodzinnych rytuałach jedzeniowych, wypiekach rodzinnych, smakach dzieciństwa - każdy ma inne!:) a Twoje są naprawdę smaczne... jestem pewna!
OdpowiedzUsuńSą bardzo smaczne , moja mama mówiła na nie całuski :)
OdpowiedzUsuńJedno wielkie MNIAM *.*
OdpowiedzUsuńWspaniałe ciastka! Uwielbiam takie!
OdpowiedzUsuńciasteczka lwie paszcze:) świetne są:D
OdpowiedzUsuńGdzieś widziałam, że ktoś je nazwał całuski. Bardzo je lubię, choć w dzieciństwie niestety mama mi ich nie robiła.
OdpowiedzUsuńPrześliczne! Zawsze chciałam takie zrobić, ale nie miałam odpowiedniego przepisu. Zrobię z Twojego, dzięki :)
OdpowiedzUsuń