Czasem w życiu zdarza się tak, że szybko podejmujecie decyzje i robicie coś, o czym wcześniej nie myśleliście. Macie JAKIŚ plan w głowie i nieważne jest na razie, jak go zrealizujecie, najważniejsze jest, żeby zacząć. Reszta sama jakoś pójdzie.
Lipcowe popołudnie. Jest bardzo gorąco, siedzę z moją przyjaciółką w naszej ulubionej pijalni alkoholu w Kato (Lorneta pozdrawiam!:)) i rozmawiamy. O wszystkim, jak to z przyjaciółmi bywa. Ja mówię jej o swoich marzeniach, ona mówi o swoich. Pijemy może trzecie piwo, nie pamiętam dokładnie. Nagle zaczynamy rozmawiać o tym, a co byłoby gdyby...właśnie, gdyby co?
Ta lipcowa, wydawałoby się błaha rozmowa doprowadziła nas do bardzo szerokich planów, które w zasadzie natychmiast chciałyśmy zrealizować. Na początku ja byłam sceptyczna a K, kipiała z zachwytu i przekonywała mnie, że to, co teraz powiedziałyśmy jest świetnym pomysłem. Po paru dniach role odwróciły się i to ja stwierdziłam, że tak, w sumie, czemu nie? K. ochłonęła i zaczęła poważnie się zastanawiać.
No dobra, ale nad czym tak myślałyśmy i ekscytowałyśmy się?
Po kolei.
Jest pewien pomysł, o którym nie śmiem Wam wspominać, bo to na razie tylko szalony pomysł. Ale ten pomysł wymaga pewnego wkładu pieniężnego, którego przeciętna osoba, po świeżo, co skończonych studiach raczej nie ma. Ja przynajmniej takiej osoby nie zmam, jeśli znacie taką, dajcie kontakt, z chęcią zapytam jak to zrobiła:) W Polsce z moimi dotychczasowymi zarobkami nawet nie zostałam upoważnia do podjęcia myśli na temat pomysłu, który w mojej głowie był od bardzo dłuższego czasu. No to co dalej?
Tak, podjęłyśmy szaloną decyzję wyjazdu do Norwegii, W ZIMĘ i zarobienie chociaż 1/3 tego, co jest nam potrzebne. Moja mama, kiedy usłyszała o tym, co mamy zamiar zrobić pokiwała głową. Jak to, jej ukochana córka ma wyjechać, na ile przepraszam? Na PARĘ MIESIĘCY? Otóż niemożliwe.
Możliwe mamo, właśnie pakuję ostatnie rzeczy do walizki:)
Nie mam pojęcia, co przyniesie przyszłość, nie mam pojęcia czy nam się uda i nie mam pojęcia, kiedy wrócę. Wiem tylko, że to będzie jedna z najbardziej szalonych rzeczy, jaką pewnie zrobię w swoim życiu. Ale czasem ryzyko popłaca, oby w tym przypadku tak było. Jest wiele przeciwności, którym musimy stawić czoło, bo wyjazd do Norwegii wcale taki prosty nie jest. To nie będzie sielankowe życie, na pewno.
Jest mi okropnie ciężko zostawiać to, co stworzyłam przez trzy lata, więc absolutnie nie mówię do widzenia, tylko do zobaczenia. Do Norwegii biorę swój zeszyt z przepisami, nieopublikowane zdjęcia i będę się starać, jak mogę, żeby na blogu pokazywały się od czasu do czasu przepisy, które dla Was przygotowałam. Nie obiecuję jednak, że tak będzie cały czas. Była to dla mnie trudna decyzja, ale czasem trzeba coś poświęcić dla dobra innej sprawy.
Mój instagram i facebook będzie informował Was, co aktualnie dzieje się u mnie tam, gdzieś w tej zimnej krainie, więc jeśli chcecie wiedzieć to koniecznie mnie obserwujcie:)
Życzcie mi powodzenia, wytrwałości i, co najważniejsze najlepszej przygody w życiu:) Wylatuje jutro, 10:20 z Pyrzowic, jakby ktoś chciał mi pomachać;)
Do zobaczenia Kochani!
Nie znamy się, rzadko czytam, ale bywam tu :) mimo to po przeczytaniu tego wpisu zakręciła mi się łezka w oku - dlaczego? Otóż okazuje się, że jak się coś bardzo chce to można. Trzeba mieć tylko w sobie odwagę albo ją znaleźć i ruszyć - właśnie za swoimi marzeniami. Rodzic nie do końca rozumie, bo dorastał w innej rzeczywistości, jest rodzicem, kocha nas i martwi się o nas - normalne, ale też nie może wiecznie nas trzymać przy sobie, czy chronić, bo niczego się nie nauczymy ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam i zazdroszczę, bo ja po mimo swoich lat jeszcze nie mam na nic odwagi :(
Życzę powodzenia, zrealizowania zamierzonego celu, ciekawych przygód i widoków.
(sory za ten usunięty - nie potrafiłam edytować, a z błędami wstyd wysłać :P )
Jestem jedynaczką, dlatego moja mama szaleje ze zmartwienia, ale wie, że to może być coś dobrego dla mnie.
UsuńOdwaga to jedno, ale to, co trzeba będzie tam przeżyć to drugie. Boję się, jak diabli, ale kiedyś ktoś powiedział mi, że udowodniono, że żadna zmiana nie jest na gorsze. Tego się więc trzymam:)
Aha! I oczywiście nie dziękuję, nie zapeszam;)))
A ja mocno trzymam kciuki i jestem pewna, że wrócisz tu z nowymi siłami i zrealizowanymi planami. Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję:))
UsuńNie dziękuję!:)
Tęsknię już,ale mooocno trzymam kciuki,żeby Ci się wszystko ułożyło po Twojej myśli:)))
OdpowiedzUsuńNie dziękuję!!;*
UsuńPowiem Ci - mamy ( nawet mamy jedynaczek) sobie radzą z takimi rzeczami, wiem co mówię :) Mój wpis o wekowaniu mięsa miał nie być potrzebny nikomu,ale dałam, bo już cztery razy szykowałam słoiki na Norwegię. Okazuje się, że jest mega potrzebny i jest dużo więcej takich podróżniczek. A jak spełniają się marzenia - to największe szczęście dla każdej mamy:)
OdpowiedzUsuńMoja mama jest slina, więc nie martwię sie o nią. Ale rozstania bolą i to bardzo.
UsuńJa na słoiki w życiu nie znalazłabyn teraz miejsca w walizce, już i tak musiałam poryzgnować z wielu rzeczy...;D
Kochana powodzenia!! Jedź i spełniaj swoje marzenia :)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję, żeby nie zapeszać oczywiście;))
UsuńOjojoj , fajnie !!!Brawo za odwagę , a odwaga kocha marzenia :) ! Musi być dobrze , powodzenia dla Was, Dziewczyny - i w Norwegii i potem - po powrocie do kraju ! A ja już czekam na nowe smaki :))
OdpowiedzUsuńI tego sie trzymajmy;D
UsuńNke dziękuję!!!
hej kochana! trzymam za Was bardzo mocno kciuki! jestem pewna, że wszystko będzie dobrze, a co więcej, świetnie dacie sobie radę! spełniaj marzenia, pracuj, zbieraj niesamowite wspomnienia i nie zapominaj by być silną i odważną!
OdpowiedzUsuńBuziaki i udanego lotu :*
Nie dziękuję;* jestem już na miejscu i na razie jest ok, ale jutro zacznie się koszmar;D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa będąc dawno temu na studiach pojechałam na pół roku do Anglii, mama tez szalała z nerwów i wysyłała mi paczki, wróciłam po trzech ale z zapasem pieniężnym. To dobry plan choć wymaga odwagi.
OdpowiedzUsuńNorwegii zazdroszczę tak czy siak i liczę na fotki nie tylko kulinarne :)
Powodzenia!
Nie dziękuję;) na razie aż tak długo nie zamierzamy zostać ale to wie;)
UsuńJeśli tylko będę mieć czas to na pewno coś wrzucę, ale najpierw muszę je zrobić...;D
Nie dziękuję;) na razie aż tak długo nie zamierzamy zostać ale to wie;)
UsuńJeśli tylko będę mieć czas to na pewno coś wrzucę, ale najpierw muszę je zrobić...;D
Trzymam kciuki za realizacje celów! :) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńWow Kochana ! Przeczytałam ten wpis i dreszcz przeszedł mi po plecach. Dobrze wiem o czym marzysz i trzymam kciuki za spełnienie tych marzeń.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za pobyt w Norwegii, odzywaj się czasem !
I koniecznie wróć do prowadzenia bloga. Bedę tu zaglądać i czekać niecierpliwie :)
Kurcze Angie, aż łezka mi się w oku zakręciła! Ale brawo! To niesamowita decyzja i ogromnie podziwiam, sam nie wiem, czy byłbym zdolny na taki krok. Trzymam mocno kciuki i mam nadzieję, że uda Ci się spełnić dzięki temu Twoje marzenie!
OdpowiedzUsuńPS. Po cichu liczę na to, że tym planem jest własna piekarnia tudzież cukiernia! Jeśli ją otworzysz, to obiecuję wpadać czasem nawet z Wrocławia! :D
Powodzenia!
OdpowiedzUsuńPewnego pięknego dnia, ładnych parę lat temu, wykonałam kilka telefonów, żeby kilka dni później spakować walizkę i wyjechać do Anglii. Później wiatry zagnały mnie do Danii, i już tutaj zostałam ;) Dlatego doskonale wiem, jak się czujesz. Znam tą plątaninę pozytywnych myśli, podekscytowania i czystego przerażenia. Będzie dobrze, zobaczysz :) Mocno trzymam kciuki i czekam na wpisy z Norwegii :)
Powodzenia! Trzymam mocno kciuki za Was, by Norwegia jak tylko może przywitała z otwartymi rękami! Początki są ciężkie ale wierzę, że wszystko się poukłada po myśli i dacie radę! Szalona decyzja ale lubię o takich czytać, bo sama dzięki temu motywuję się do zmian :)
OdpowiedzUsuńściskam!
Ostatnio miałam zakręcony czas i nie zaglądałam regularnie do Ciebie. A tu takie zaskoczenie...Na pewno wszystko się ułoży. Mocno trzymam kciuki za realizację Twoich marzeń
OdpowiedzUsuńWracaj jak najszybciej bo uwielbiam Twoje chleby ❤
A.